piątek, 18 kwietnia 2014

Epilog

Siedząc zniecierpliwiony na korytarzu obgryzłem już chyba wszystkie paznokcie. Zostały mi tylko te u nóg, ale zrezygnowałem, oriętując się, że i tak wszyscy się już na mnie gapią, jak na psychopatę. Nie dziwiłem im się. Lecz nie bez powodu tak się zachowywałem. Tego dnia moje życie miało się całkowicie zmienić. Cieszyłem się, ale z drugiej strony żałowałem, bo to miał być koniec wszystkiego. Koniec zabaw, imprez, koniec młodzieńczego życia. Kto by pomyślał? Ja? Zayn Malik? Wydawać się może nieprawdopodobne, a jednak.
Westchnąłem głośno rozmyślając o tym.
Nie mogę się teraz wycofać. Nie chcę. - wmawiałem sobie, choć nie byłem tego taki pewien.
Wiedziałem, że w końcu będę musiał dorosnąć, ale nie sądziłem, że to przyjdzie tak szybko.
Niestety, miałem jeszcze jedno zmartwienie. Gorsze. Co jak sobie nie poradzę? Jak zmięknę, zawiodę wszystkich, a w szczególności tę jedyną?
Moje rozmyślenia przerwał lekarz, wychodzący z sali na przeciwko, której siedziałem.
Uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. Kiwnął lekko głową, co oznaczało, żebym wszedł. Tak zrobiłem.
Usłyszałem jak drzwi się zamykają, więc odwarzyłem się podnieść wzrok.Uśmiechnąłem się szeroko.
Kiedy zobaczyłem szczęśliwą Perrie z malutką Louise wiedziałem, że to nie koniec, tylko początek czegoś naprawdę pięknego.




_________________________________________________________________________________
Tak właśnie kończy się opowiadanie "Case Closed". Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że tak ciężko będzie mi to skończyć. To jest pierwsze opowiadanie, które opublikowałam.
I wiecie co? Jestem z niego dumna. Mam nadzieję, że wy również c:
Epilog wyszedł w sumie tak jak planowałam, więc yaaay :D
Pisałam to opowiadanie 9 miesięcy, jak ciąża, lmao.
Piszę nadal opowiadania i pisać będę, więc serdecznie was zapraszam!
Cieszę się, że wytrzymaliście ze mną do końca, jesteście najlepsi!
Ilysm ♥
Żegnajcie, a może do zobaczenia w na innych blogach! xx

/Na zawsze wasza, Hope.

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 20

Ten rozdział dedykuję wszystkim moim wiernym czytelnikom. Dziękuję, że jesteście ze mną od początku ♥
_____________________________________________________________________

Po raz kolejny tego ranka usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego tymczasowego pokoju. Po chwili zauważyłam drobną sylwetkę Jade. Zamknęła cicho drzwi, nie odwracając się do mnie.
-Nie śpię. - mruknęłam, zdają sobie sprawę, że zachowuje się tak cicho, myśląc, że nadal śpię. Tak naprawdę nie spałam całą noc, ale nie chciałam jej tego mówić. Już i tak była wystarczająco przygnębiona przeze mnie. Nawet ograniczyła spotkania z Samem. Czułam się taka winna, temu wszystkiemu. Trzeba przyznać, że byłam trochę winna.
-Oh... - mruknęła, odwracając się w moją stronę. Wyprostowała się i odgarnęła włosy. Od razu zauważyłam jej podpuchnięte oczy.
-Znowu płakałaś. - mruknęłam cicho, wzdychając.
-Tak. Przepraszam. - spuściła głowę.
-To ja powinnam cię przeprosić. Przeze mnie chodzisz smutna i zaniedbujesz swój związek z Samem.
-Nieprawda. - zaprzeczyła, podnosząc głowę. Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami, a on tylko wypuściła powietrze z ust i powiedziała: - No może i prawda, ale to nie przez ciebie. Ja po prostu martwię się o ciebie.
Podeszła do mnie i usiadła na skraju łóżka. Patrzyła na mnie zmartwiona.
-Nie martw się, Jade. Po prostu...jestem trochę przybita po...no wiesz. - mówiłam cicho.
-Wiem, Perrie. Ale musisz być silna. Dla mnie, dla nas, dla siebie. Nie możesz tak się załamywać. Jesteś młoda i piękna na pewno znajdziesz kogoś innego. - uśmiechnęła się lekko.
-Nie chcę nikogo innego. Chcę Zayna. - jęknęłam bezwiednie. Dziewczyna westchnęła tylko.
-Chcesz coś zjeść? - jak zwykle zmieniła w tym momencie temat. Nie miałam jej tego za złe, ale przypominało mi się wtedy, że już nikt mnie nie rozumie. Nikt nie wiedział, jak mnie to bolało.
-Nie, dzięki. - odpowiedziałam na jej pytanie.
-Ok. To ja cię zostawię. Jakby coś to wołaj. - uśmiechnęła się słabo i wyszła z pokoju.
Te cztery ściany i ja.


***
Siedziałam na kanapie w salonie. Obok mnie Jesy i Leigh-Anne. Udało im się w końcu wyciągnąć mnie z pokoju, ale to tylko dlatego, że Jade zgodziła się spotkać z Samem. Chciałam, żeby odnowili wszystko. Nie mogli się rozstać przeze mnie. Za bardzo się kochają.
Leigh skakała po kanałach. Wszędzie były jakieś denne romansidła, więc jak najszybciej przełączała.
-Nie musisz przełączać i tak wszędzie będzie to samo. - mruknęłam.
-Może gdzieś będzie coś innego, niż romans. - powiedziała, nie przestając wciskać guzika na pilocie do przewijania.
Wywróciłam tylko oczami i czekałam, aż w końcu znajdzie coś innego.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Jesy wstała i poszła otworzyć. Słyszałam tylko jak z kimś szepcze i po chwili wróciła do salonu.
-Kto to był? - spojrzałam na nią.
-Um... Listonosz. - mruknęła. Widziałam, że coś kręci, ale nie wnikałam. Najdziwniejsze było to, gdy spojrzała znacząco na Lee.
-Zaraz przyjedziemy. Pójdziemy zrobić coś do jedzenia, a ty szukaj dalej. - Pinnock podała mi pilota i wyszła do kuchni wraz z Nelson.
Czekałam na nie z 10 minut. W końcu wróciły, a do domu weszła Jade. Patrzyły wszystkie na siebie, jakby wzrokowo wymieniały między sobą jakąś tajną informację.
-Ej, o co chodzi? - zapytałam z lekka zirytowana, że jako jedyna nie jestem poinformowana
-O nic. - Thirlwall wzruszyła ramionami. - Po prostu stwierdziłyśmy, że zabierzemy cię na plażę. To trochę drogi stąd, ale musisz w końcu wyjść z domu. - dodała.

***
Po długich namowach dziewczyn zgodziłam się pójść z nimi na tą plażę. Dwie godziny później siedziałam z nimi w samochodzie, ubrana w śliczny komplet , przygotowany przez Jade. Nie wiedziałam, po co mnie aż tak wystroiły, ale nie czepiałam się tego, bo podobały mi się.
Kiedy dojechaliśmy wysiadłam z auta, a po mnie dziewczyny. Cały czas szeroko się uśmiechały, co mnie irytowały, bo ja jako jedyna nie wiedziałam, co mają na myśli.
-Chodź. - powiedziała do mnie Leigh. Wyszłyśmy z parkingu i stanęłyśmy przed ścieżką z płatków róż. Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. Nigdy wcześniej tego nie widziałam.
Spojrzałam pytająco na dziewczyny, a one tylko znów wymieniły znaczące spojrzenia uśmiechając się.
-Idź ścieżką z róż. - powiedziała Jesy.
-A wy? - spytałam.
-Teraz ty tu jesteś najważniejsza. Spotkamy się potem. Nie bój się, ok? Mamy nadzieję, że znów będziesz szczęśliwa. - uśmiechnęła się Jade.
-No dalej. - zachęciła Leigh-Anne. Niepewnie podążałam różaną ścieżką. Kiedy przeszłam przez krzaki na plażę w oddali zobaczyłam znajomą sylwetkę, do której prowadziła różana ścieżka. Nie widziałam twarzy, ale wszędzie rozpoznałabym go. Zaczęłam biec po ścieżce. Kiedy byłam coraz bliżej upewniłam się, że miałam rację. To był on. To był Zayn.
-Zayn? - szepnęłam stając metr przed nim.
-To ja. - uśmiechnął się w ten wspaniały sposób.

-Ale...co ty tu robisz? Przecież... - nie dane było mi dokończyć, bo Mulat zmniejszył, dzielącą nas odległość i położył wskazujący palec na moich ustach.
-Shh... Nic nie mów, kochanie. Teraz ja muszę to wszystko wytłumaczyć. - wyszeptał. Kiwnęłam głową, dając znak, żeby zaczął. - Wiem, że jedno "przepraszam" nie wystarczy. Za bardzo cię zraniłem. Jestem idiotą, który jest zakochany w tobie nad życie, ale...popełnia tak wiele błędów. 
Pewnie nie chcesz mnie już znać. Chciałem cię przeprosić i prosić o wybaczenie. Tylko o to. Wiem, że ot niemożliwe, ale tak bardzo mi na tym zależy. Nie mogę żyć ze świadomością, że już nigdy mi nie wybaczysz. Rozumiem, jeśli tego nie zrobisz. Zasługuję, żeby żyć z tym. Zasługuję na najgorsze. Zranienie ciebie to dla mnie najgorszy grzech. I popełniłem go. Jak ja mogłem to zrobić. Złamałem serce tak wspaniałej, niewinnej kobiecie i zniszczyłem, to co dla mnie najważniejsze. Nas. Nasz związek. Kocham cię, Perrie. Już zawsze będę kochał. Nikogo innego nie umiałbym pokochać, tak jak ciebie. Ty jesteś tą jedyną, ale ja...spieprzyłem wszystko. Przepraszam. - gdy skończył mówić spuścił głowę, a z jego ust wyrwał się krótki szloch. Płakał. Ten twardy Zayn, którego znam płakał. Nigdy tego nie widziałam, ale zrobiło mi się go tak szkoda, a te słowa, które wypowiedział. Były takie prawdziwe i piękne. Czułam w nich tylko szczerość, miłość i ból.
-Ja...nie wiem, co powiedzieć. Zayn, ja też cię kocham, ale nie wiem, czy będę w stanie zaufać ci po tym wszystkim. Przez ciebie przeżyłam dwa najgorsze dni w moim życiu. Ale nie umiem bez ciebie żyć. Nie mogę żyć bez twojego głosu, dotyku, bez ciebie.
-Przepraszam. - powtórzył.
-Dam ci jeszcze jedną szansę. - uśmiechnęłam się, a on od razu się rozpromienił i podniósł na mnie wzrok.
-Naprawdę?
-Tak. Po tym, co powiedziałeś nie mogę zrobić inaczej. Wiem, że mówiłeś to szczerze, a płaczu nie wymusiłeś. Kocham cię, Zayn. - złapałam go za dłoń, a on moją ścisnął lekko.
-Kocham cię, Perrie. - pocałował mnie.
Czułam się jak księżniczka ze swoim księciem. I tak było.
Tylko ja i mój książę. Razem już na zawsze.
Sprawa zamknięta.
___________________________________________________________________________
To był właśnie ostatni rozdział opowiadania o Zerrie - "Case Closed". Nie mogę w to uwierzyć :') Mało się nie poryczałam, pisząc go. Gorzej będzie z epilogiem... Wtedy to klawiaturę zaleję wodospadem moich łez.
Po pierwsze, to przepraszam, że zawiesiłam kilka dni temu bloga, a teraz rozdział. Wiem, jestem dziwna ;-; Ale stwierdziłam, że muszę zakończyć tego bloga, bez sensu to przedłużać.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo to ostatni... O rany, ja ryczę :'c
Liczę na jak najwięcej komentarzy, wierzę w was c:
Nie wstawiam szantażu, bo epilog i tak wstawię c;
Ilysm ♥
Do zobaczenia! xx

/Hope.

poniedziałek, 24 marca 2014

Bad information

Hej. Tak, to będzie zła informacja, niestety. Zawieszam bloga do odwołania. Już się tłumaczę. To nie wasza wina, ale wyłącznie moja. Ostatnio opuściłam się w nauce i mama się wkurzyła. Muszę poprawić oceny i może będę mogła znów pisać. Przepraszam. Zwlekałam z tym zawieszeniem już długo, bo szczerze mówiąc, to nie chcę zawieszać opowiadań. I powiem wam, że chyba nie chcę po prostu kończyć tego opowiadania. To było moje pierwsze opowiadanie, jakie opublikowałam. Smutno mi je kończyć, ale chyba muszę :c
Będę strasznie tęsknić za wami. Lecz obiecuję, że wrócę na bloga. Nie przestanę pisać.
No to trzymajcie za mnie kciuki, żebym się poprawiła i szybko do was wróciła c:
Jeszcze raz bardzo przepraszam :c Mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym blogu.
Do zobaczenia! ♥

/Hope.

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 19

Ten rozdział dedykuję Mary aka mojej Kitty c:
Ma dzisiaj urodzinki.
Więc wszystkiego naj, kochanie ♥
___________________________________________________________

-Myślę po prostu, że nie przemyśleliśmy tego. Przecież to była ucieczka od problemu. Zamiast się z tym zmierzyć i spróbować żyć wśród innych uciekliśmy. - mówiłam, uświadamiając sobie, że wyjazd tu nie był dobrym pomysłem.
-Czyli chcesz wrócić?
-Zayn, to wszystko, co dla mnie robisz, jest naprawdę cudowne i dziękuję ci za to... - tłumaczyłam, ale mi przerwał.
-Zadałem ci proste pytanie. Chcesz wrócić? - spytał oschło. Był wkurzony. Był wkurzony na mnie. Nigdy tak nie było. Zawsze, gdy miałam jakieś wątpliwości do czegoś, co dotyczy naszego związku on rozmawiał ze mną na spokojnie, pocieszał. Narkotyki bardzo go zmieniły.
Nie odpowiedziałam, tylko spuściłam wzrok. - Czego nie rozumiesz w tym pytaniu?! - podniósł głos, boleśnie szarpiąc mnie za ramię. Zagryzłam z bólu wargę. Spojrzałam mu w oczy. Naćpane. Miał naćpane oczy. Był naćpany. Postanowiłam, że nie mogę tak dłużej żyć. Trzeba pójść odwyk.
-Tak. Chcę. A ty pojedź ze mną. - powiedziałam cicho. Teraz jego oczy były przepełnione furią.
-Robiłem wszystko dla nas. Chciałem, żebyśmy byli szczęśliwi. A ty teraz mi mówisz, że chcesz wyjechać? - wycedził przez zęby.
-Z tobą. Chcę, żebyśmy znów żyli wśród przyjaciół, tak jak kiedyś. Pójdziemy na odwyk... - mówiłam spokojnie.
-Co ty pieprzysz?! Jaki odwyk?! - warknął, wzmacniając uścisk na moim ramieniu.
-Zayn, to mnie boli. - załkałam.
-Jak chcesz. Wracaj do nich. - puścił mnie, a ja nie zrobiłam ani jednego kroku. - Na co czekasz?! Idź, spakuj się! - dodał.
-Ale nie pojedziesz ze mną? - spytałam smutno.
-A poco ja mam tam jechać?! Wyjechaliśmy tu, żeby być szczęśliwi. Nie zamierzam tam wracać. Ale ty jeśli chcesz, to droga wolna. Tylko pamiętaj, już nigdy mnie zobaczysz. Z nami koniec. - jego słowa były jak ostrza. Bolące i raniące. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek od niego usłyszę to jedno niedługie, ale najgorsze zdanie jakie mógł powiedzieć: Z nami koniec.
Do oczu napłynęły mi łzy. Zakryłam sobie usta dłonią, żeby stłumić szloch i wybiegłam na górę do sypialni. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami.
Usłyszałam trzask drzwi. Wyszedł. Nawet się nie fatygował, żeby jakkolwiek się ze mną pożegnać.
Powiedział, że to koniec, więc po co miałby się jeszcze żegnać? Te trzy słowa to było pożegnanie. - pomyślałam, a moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej mokre.
Spakowana zeszłam na dół i skierowałam się w stronę drzwi. Spojrzałam ostatni raz na dom.
Niby taki idealny.
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Sprawdziłam w portfelu, czy mam wystarczającą sumę pieniędzy na bilet. Wszystko miałam. Zadzwoniłam po taxi, które już po 20 minutach wiozło mnie na lotnisko.

***
Zakryta kapturem zapukałam w drzwi domu Jesy i Leigh-Anne. Nie mogłam się pokazać światu taka zapłakana, bo od razu byłaby nowa plotka i pytania o Zayna, a tego nie chciałam.
Po chwili otworzyła mi Jesy.
-Pezz? - spytała zmartwiona, widząc mój stan. Bez słowa przytuliłam się do niej i rozpłakałam jeszcze bardziej. - Hej, spokojnie. Zaraz mi wszystko opowiesz. - powiedziała odrywając mnie od siebie i ciągnąc do wnętrza domu. Wzięła moją walizkę i zamknęła drzwi.
Nie minęło dziesięć minut, a ja już siedziałam na kanapie pod kocem. W rękach trzymałam kubek z ciepłą herbatą, którą zaparzyła mi Leigh od razu, gdy mnie zobaczyła.
-No to teraz opowiadaj, co się stało. - powiedziała Lee, gdy już we trójkę siedziałyśmy na sofie.
Przestałam płakać i zaczęłam im wszystko od początku opowiadać. Niestety, gdy doszłam do tej najgorszej części opowieści, czyli zerwania znów się rozpłakałam jak dziecko. Leigh przytuliła mnie. Zobaczyłam jak Jesy dyskretnie pisze do kogoś sms-a, a następnie chowa komórkę.
Nie wiem, ile tak siedziałyśmy, ale zaczynałam się powoli uspokajać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nelson spojrzała znacząco na Pinnock i poszła otworzyć. Po chwili zza rogu przedpokoju wyłoniła się smukła postać Jade. Mojej Jadey.
Podniosłam na nią wzrok. Gdy mnie zobaczyła oczy jej się zaszkliły. Zresztą mi też.
-Perrie. - szepnęła.
-Jade. - odszepnęłam, a ona podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Przepraszam cię. Nie powinnam się wtedy tak zachować. Powinnam cię zrozumieć. Przepraszam. Pezzi, proszę wybacz mi. - płakała.
-Jadey, ale ty nie masz za co mnie przepraszać. To ja cię bardzo przepraszam. Stchórzyłam, uciekłam od problemu i zostawiłam was. To ja cię powinnam błagać o wybaczenie. - stwierdziłam, a po moich policzkach znów spłynęły łzy.
-Nie płacz, Pezz. - poprosiła.
-Ty też płaczesz. - zaśmiałam się.
-Bo cieszę się, że ciebie widzę.
-Ja też, kokardeczko. - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją mocniej. Dołączyły do nas również dziewczyny. - Kocham was. - odparłam, czując, że odzyskałam przyjaciółki.
-My ciebie też. - odpowiedziały zgodnie.

***
(ten fragment rozdziału był pisany przy piosence LM - "These Four Walls" , więc zalecam posłuchać przy czytaniu go c; )

Cztery ściany i ja po środku pokoju. Sama. Bez niego. Wszystko jakby straciło sens. 
Spojrzałam na szafkę nocną, na której nadal stał talerz z kanapką. Odwróciłam szybko wzrok, czując, że mdli mnie na widok jedzenia.
Już nigdy go nie zobaczę. To koniec. - powtarzałam sobie w myślach.
Miałam jeszcze dziewczyny, ale jednak tęsknota za nim była zbyt silna, żebym poczuła się lepiej nawet przy przyjaciółkach.
Dlaczego nie pojechałeś ze mną? Już mnie nie kochasz?
Okazało się, że narkotyki były ważniejsze ode mnie. Zerwał ze mną dla narkotyków. To tak bardzo bolało.
Rozdzierało mnie to od środka. Samotność. Brak jego obecności obok mnie. Jego dotyku. Jego głosu. Jego uśmiechu. Brak Zayna. Mojej jedynej miłości.
Tylko te cztery ściany i ja.
_____________________________________________________________________________
Czekaliście aż 2 tygodnie na ten rozdział, ale mam nadzieję, że warto było c: Szczerze mówiąc, to jestem zadowolona z tego rozdziału :3 A wy?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
8 komentarzy - nowy rozdział, ostatni rozdział.
Przyznam, ze bardzo fajnie mi się pisało ten rozdział, nie tak jak tamten. Więc mam ogromną nadzieję, że wam się spodoba ^^
Myślę, że ostatni rozdział może się nawet pojawić w przyszłym tygodniu, ale znacie mnie - obiecuję coś, a potem klapa :c Ehh, wiem, jestem okropna :c
Koniec zanudzania, haha c:
Do zobaczenia! xx

/Hope.

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 18

Tydzień później siedziałam już z Zaynem w samolocie. Od czasu kłótni nie odzywałam się do dziewczyn ani one do mnie, tak samo Zayn z chłopakami. Brakuje mi ich, ale staram się żyć teraźniejszością i cieszyć się, że mam takiego wspaniałego chłopaka.
Usłyszłam ciche pochrapywanie Malika. Od początku lotu spał na moim ramieniu. Wyglądał tak uroczo.
Zaśmiałam się cicho i pogłaskałam go po włosach. Obudził się.
-Co tam, kotku? - spytał przeciągając się. - Dlaczego nie śpisz?
-Jakoś nie mogę zasnąć. - wzruszyłam ramionami.
-Cały czas się tym przejmujesz, prawda? - westchnął.
-Przepraszam. Ja...po prostu mam trochę wyrzuty sumienia. - spuściłam wzrok.
-Będzie dobrze, kochanie. Może kiedyś zrozumieją. - pocieszał mnie głaszcząc po policzku.
-Nawet jeśli, to nigdy nam nie wybaczą. - mruknęłam smutno. Oparłam głowę o jego ramię.
-Jak chcesz, to możesz zrezygnować.
-Nie, nie chcę, tylko źle się czuję z tym, że ich zraniłam.
-Nie zamartwiaj się już. - pocałował mnie w czubek głowy.

***
-Daleko jeszcze? - spytałam, będąc kierowana przez Mulata, ponieważ miałam czarną opaskę na oczach.
-Możesz zdjąć. - oznajmił puszczając mnie. Zdjęłam szybko materiał z oczu i ujrzałam przed sobą piękny dom.
-Jest piękny. - szepnęłam, uśmiechając się. Poczułam jego dłonie oplatające moją talię.
-I jest tylko nasz. - odszepnął, a następnie musnął mój kark. Zachichotałam cicho odawracając się do niego. - Chodź obejrzymy cały w środku. - pociągnął mnie do drzwi. Otworzył je i gestem ręki zaprosił do środka. Było pięknie, jeszcze lepiej niż sobie wyobrażałam. Z racji tego, że mieliśmy inne upodobania co do wystroju, było trochę ze stylu Zayna i mojego, a razem stworzyły przytulny nastrój. 
-Zayneee, tu jest wspaniale, dziękuję. - splotłam dłonie na jego karku i pocałowałam go czule. Odwzajemnił pocałunek.
-Kocham cię. - szepnął w moje usta.
-Ja ciebie też. - pogłaskałam go po policzku. Cmoknęłam go jeszcze raz, a następnie wtuliłam w jego klatke piersiową.
-Głodna? - zapytał, pocierając ręką moje plecy.
-Trochę. - oderwałam się od niego.
-Idź się odświeżyć, a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ty będziesz gotować? - zaśmiałam się.
-Nie wierzysz w moje zdolności? - udał oburzonego. Parsknęłam śmiechem, ale nic nie odpowiedziałam, tylko skierowałam się na górę. Po chwili poszukiwań odnalazłam wielką sypialnie. Również była pięknie urządzona.
Wyjęłam z walizki ubrania i poszłam do łazienki się przebrać. Po chwili wyszłam z niej przebrana i skierowałam się na dół do kuchni, skąd można było wyczuć piękne zapachy.
-Mmm... Co tak ładnie pachnie? - spytałam, podchodząc do mojego kucharza.
-Kurczak. - powiedział, szczerząc się.
-No to jemy! - zaśmiałam się.
 
***
Dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Wstałam z kanapy, na której zasnęłam z Zaynem, gdy zjedliśmy zrobiony przez niego obiad. Wzięłam telefon, na którym wyświetlał się napis Jesminda. Były dwie opcje - odebrać lub nie. Zdecydowałam, że odbiorę.
-Halo? - mruknęłam sennie to telefonu.
-Hej, Perrie. Tu Jesy. Przepraszam, że już dzisiaj dzwonię, ale chciałam po prostu spytać, czy dolecieliście bezproblemowo...? - usłyszałam głos Nelson. Ona zawsze najbardziej martwiła się o wszystkich, za co byłam jej bardzo wdzięczna i nie tylko ja.
-Tak. Cali i zdrowi dolecieliśmy. Jesteśmy już w domu. Zayn właśnie śpi. - zaśmiałam się cicho.
-To fajnie... - słychać było, że nie jest jej łatwo ze mną rozmawiać. Dla mnie też nie było to łatwe, tęskniłam za dziewczynami.
-A... Jak Jade i Leigh?
-Pół godziny po tym spotkaniu Sam zadzwonił do nas i poprosił, żebyśmy przyjechały, bo Jade zamknęła się w łazience i nie chce wyjść. Przyjechałyśmy i po długich proźbach otworzyła drzwi. Ale teraz nie chce nic jeść, siedzi w pokoju z butelką wody i gapi się w sufit. Próbowałyśmy z nią porozmawiać, ale ona nic nie mówi. - wyjaśniła smutnym głosem. Nie mogłam uwierzyć, że moja Cutie Mix przeze mnie tak się zachowuje. Czułam się taka winna temu wszystkiemu. Byłam winna.
-Jess, ja... Nie mogę uwierzyć, że aż tak zraniłam Jadey. Wiedziałam, że jest wrażliwa, ale nie myślałam, że aż tak. - wyszłam na taras.
-My też byłyśmy zdziwione... Wiesz, Pezz nie chcę cię bardziej przygnębiać, ale Jade powiedziała tylko "obiecała mi, że będziemy przyjaciółkami już na zawsze". Zorientowałyśmy się, że mówiła o tobie.
-Tak. Mówiła o mnie. Kiedyś jej to obiecałam. I nie dotrzymałam słowa. Okłamałam ją. - kiedy to mówiłam po moich policzkach poleciało kilka łez.
-Niestety, ale to prawda. - szepnęła.
-Muszę, kończyć, Jesy. Chcę sobie wszystko przemyśleć. - odparłam, wycierając łzy.
-Dobrze... Dzwoń, kiedy chcesz. Pa.
-Ok, pa. - rozłączyłam się.
Po głowie krążył mi tylko obraz wychudzonej, zrozpaczonej Jade. Czułam się tak podle. Kochałam Zayna, ale nie mogłam normalnie funkcjonować wiedząc, że moja mała, bezbronna Jadey nic nie je, z nikim nie rozmawia. A wszystko przeze mnie.
Usiadłam na hamaku i zaciągnęłam się świeżym powietrzem.
-Nad czym tak rozmyślasz? - usłyszałam za sobą jego głos. Podniosłam na niego wzrok. Stał oparty o framugę drzwi.
-Nad niczym. Po prostu wyszłam, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. - wytłumaczyłam.
-Płakałaś? - zapytał po chwili.
-Nie. - odpowiedziałam szybko. Za szybko.
Podszedł do mnie, usiadł obok i powiedział:
-Perrie, znam cię zbyt dobrze, żeby ci w to uwierzyć. Co się dzieje?
-Rozmawiałam z Jesy. - mruknęłam.
-Co mówiła?
-Pytała, czy dolecieliśmy. Ale nie o to jej głównie chodziło. - mówiąc to spuściłam wzrok.
-Pezz, powiedz o co chodzi. - pogłaskał mnie po plecach.
-Powiedziała, że Jade jest w kiepskim stanie. Nic nie je, nie odzywa się. Siedzi tylko w pokoju i patrzy w sufit. Powiedziała tylko o tym, że obiecałam jej, że już zawsze będziemy przyjaciółkami. Zawiodłam ją. - głos mi się załamywał.
-Nie płacz, mała. - objął mnie ramieniem. Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno dobrze zrobiłam, wyjeżdżając.
-Zayn, a może niepotrzebnie wyjeżdżaliśmy. - odważyłam się spojrzeć na niego.
-Co? Jak to? Przecież zrobiliśmy to, żebyśmy mogli być szczęśliwi. - był bardzo zdezorientowany. Niestety, po chwili zobaczyłam, że zaczyna się denerwować.
-Myślę po prostu, że nie przemyśleliśmy tego. Przecież to była ucieczka od problemu. Zamiast się z tym zmierzyć i spróbować żyć wśród innych uciekliśmy. - mówiłam, uświadamiając sobie, że wyjazd tu nie był dobrym pomysłem.
-Czyli chcesz wrócić?
_______________________________________________________________________________
Od czego zacząć... Może od tego, BARDZO PRZEPRASZAM :( Musieliście tak długo czekać na ten rozdział, a i tak go zwaliłam. Szczerze, to nie napisałam go, bo mam wenę czy ochotę, tylko dlatego, że głupi mi, że musicie tyle czekać. A poza tym dochodzimy do końca Case Closed, więc nie chcę tego przedłużać.
Mimo to, że rozdział jest fatalny, to liczę na wasze szczerze opinie :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Nie daję szantażu, bo musieliście tyle czekać.
To chyba wszystko :)
Do następnego rozdziału! xx
 
/Hope.
 
PS. Sorry, za błędy, ale jestem chora i przyznam, że nie chce mi się sprawdzać.

niedziela, 12 stycznia 2014

Happy Birthday Zayn Javadd Malik

Nasz Bad Boy Malik ma dzisiaj 21 urodzinki! ^^ Nie mogę w to uwierzyć, to nie możliwe! To jest nadal ten zagubiony 16-latek z XF :')

#HappyBirthdayZaynFromPoland

Zayn, życzę ci, żebyś zawsze był uśmiechnięty i szcześliwy! Życzę ci wiecznej przyjaźni z Liamem, Harrym, Niallem i Louisem oraz dużo miłości z Perrie! Kocham cię bardzo mocno!

Tłumaczenie/Translate:
Zayn, I wish you always be smiling and happy! I wish you eternal friendship with Liam, Harry, Niall and Louis, and lots of love with Perrie! I love you so much!




FOREVER YOUNG


165616 <-- mam nadzieję, że wszyscy wiedzę co to za numer :3

/Hope.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

.

STARAM SIĘ BYĆ MIŁA, ALE NIESTETY, NIE MOGĘ, BO NAPARWDE PRZESADZACIE! OSKARŻACIE MNIE, ŻE ZROBIŁAM Z NICH ĆPUNÓW I W OGÓLE, ALE TO JEST PO PIERWSZE NA POTRZEBY OPOWIADANIA, PO DRUGIE JAK NP. CZYTACIE IMAGINY, GDZIE KTÓRYŚ Z 1D JEST GWAŁCICIELEM, TO JEST SUPER FAJNIE, NO NIE?! ALBO JAK CZYTACIE FANFICTION, GDZIE 1D SĄ ĆPUNAMI, MORDERCAMI, GDZIE BIJĄ DZIEWCZYNY ITP, TO TEŻ JEST W OGÓLE ŚWIETNIE, ZAJBIŚCIE, TAK?! NIe CHCĘ TERAZ OBRAZIĆ W ŻADNYM WYPADKU TYCH OPOWIADAŃ, BO SAMA CZASAMI TAKIE CZYTAM, ALE CHODZI MI O TO, ŻE WIEM, ŻE WIELE Z WAS TEŻ TAKIE CZYTA, A MNIE SIĘ CZEPIACIE, TAK?! NO KUŹWA! JA NIE PISZĘ TEJ NOTKI PO TO, ABYŚCIE ZNÓW ZACZĘLI CZYTAĆ MOJE OPOWIADANIE, TYLKO PO TO, ABYŚCIE ZROZUMIELI, ŻE CZYATCIE, A MOŻE NAWET PISZECIE OPOWIADANIA, GDZIE WASI IDOLE SĄ GORSI NIŻ W MOIM OPOWIADANIU. MOJE OPOWIADANIE PRZY INNYCH TO JEST PIKUŚ! A SKĄD WIECIE, ŻE NA ZAWSZE ZOSTANĄ ĆPUANMI I KONIEC?! BO CHCIAŁĄM ZROBIĆ HAPPY END, TYLKO CHCIAŁAM, ŻEBY TO BYŁO TAKIE ZASKOCZENIE DLA! ALE PO CO CZEKAĆ NA DALSZY CIĄG WYDARZEŃ, JAK MOŻNA OD RAZU STWIERDZIĆ, ŻE TO OPOWIADANIE NIE MA SENSU I JEST, JAK TO NIEKTÓRZY OKREŚLAJĄ "GÓWNEM". NO WKURWIŁAM SIĘ, SZCZERZE.
NAWET ANONIMKI (PODKREŚLAM ANONIMKI), KTÓRE TAK MNIE, NO ZHEJTOWAŁY NIE RACZYŁY PODPISAĆ SIĘ USERNAME'EM, ANI NICZYM.
NAJPIERW POMYŚL, A POTEM RÓB - DOBRA RADA.

Przepraszam za gramatykę.

/Hope.